| aktualności | inwestycje | gospodarka odpadami | archiwum | kontakt | mapa stronyMapaGminy maly

herb
header

AVATAR Lekowo - Niebo i piekło Drukuj Email
wtorek, 18 sierpnia 2015 11:12

zakopane 3

 

Felieton czyli relacja z wakacyjnego wyjazdu 25 dzieciaków do Zakopanego i Krakowa. NIEBO, ponieważ byliśmy w najpiękniejszych górach świata , Polskich Tatrach. PIEKŁO, gdyż od pierwszego do ostatniego dnia Naszego pobytu temperatury dochodziły do 37oC w cieniu. Temperatura w słońcu jak na SŁOŃCU – 1500oC.

Ale zacznijmy od początku, w wielkim skrócie…

2 lipca; Świdwin, dworzec PKP – wyjazd g. 16:21, przyjazd do Zakopanego g. 9:21. - 17 godzin jazdy. Podróż pociągiem to już atrakcja sama w sobie, oczywiście dla dzieci. W przedziałach gwarno, nikt nie ma zamiaru spać. Tak było tylko do czasu! Kraków, 5 rano, w przedziałach ucichło. Wszystkie dzieci usnęły stosując technikę na „naleśniki” lub na „kłębowisko żmij”. Na szczęście podróż z Krakowa
do Zakopanego trwała 4,5 godziny. Można było odespać.

3 lipca; Międzynarodowe Schronisko Młodzieżowe „Szarotka”. Zmieniamy ubiory z podróżnych
na górskie i ruszamy na szlak. Na początek Sarnia Skała (1377 m.n.p.m.). Brzmi niewinnie
ale na Czerwonej Przełęczy wszyscy mieliśmy już dość. Ostatnie 15 minut i jesteśmy na szczycie. Pierwsze wrażenia to radość jak przy zdobyciu Czomolungmy (8848). Jest dobrze!

4 lipca; Wyprawa na Czarny Staw pod Rysami. Wcześniej jednak „droga przez mękę” – 9 km asfaltem do Schroniska przy Morskim Oku (1405 m.n.p.m.). Po drodze urzekające krajobrazy – Dolina Rybiego Potoku, Wodogrzmoty Mickiewicza – wszystko super, jednak 2 godz. marszu asfaltem w TŁUMIE LUDZI odbiera chęć do radości. Nad Morskim Okiem krótki odpoczynek i ruszamy dalej.
Po 2 godzinach marszu docieramy na Czarny Staw pod Rysami (1583 m.n.p.m.), który otaczają wysokie, strzeliste szczyty – Mięguszowiecki i Cubryna wznoszące się ok. 1000 metrów nad doliną. Najwyższy szczyt w Polsce – Rysy (2499 m.n.p.m.) widać z bliska, jak na wyciągnięcie ręki. Zalegające w żlebach, nigdy nie topniejące łaty śniegu są dopełnieniem tego alpejskiego krajobrazu. Drogę powrotną asfaltem (9km) pokonujemy bez bólu, z uśmiechami na twarzach, za to z pustymi portfelami. Na parking do Palenicy wracaliśmy bryczkami góralskimi. Drogo!

5 lipca; Relaks: aklimatyzacja co nie oznacza bezczynność. Wejście na pieszo na Gubałówkę można opisać tak: gorąco, długo, gorąco, ciężko, gorąco a na domiar złego, mknące obok Nas do góry i na dół wagoniki kolejki szynowej, na którą pożałowaliśmy kasy. Rekompensata czekała na górze. Panorama Tatr. Najpierw saneczkowy tor grawitacyjny, z którego wszyscy zjechali przynajmniej 2 razy, niektórzy nawet 5 razy. Później uroczystość. Paweł obchodził urodziny, więc były życzenia i prezent
od wszystkich oraz gromkie sto lat. Po 40 minutach spacerku grzbietem Gubałówki doszliśmy
do górnej stacji kolejki linowej na Butorowym Wierchu. Zjazd na dół i po 30 minutach jesteśmy już pod Wielką Krokwią – największą w Polsce skocznią narciarską, na której odbywają się zawody Pucharu Świata. Dwuosobowy wyciąg krzesełkowy i po chwili jesteśmy na górze. Z góry dopiero widać jak WYSOKO.

6 lipca; Wyruszamy na Halę Gąsienicową. Przez Skupniów Upłaz, Przełęcz Między Kopami docieramy do Schroniska Murowaniec. Krótki odpoczynek i idziemy wyżej na Czarny Staw Gąsienicowy
(1624 m.n.p.m.). Wracamy Doliną Jaworzynki. Wycieczka zaplanowana na 6,5 godziny, przeciąga się do 8 godzin. Powód – gorąco a marsz w cieniu przez las tylko przez pierwsze i ostatnie pół godziny.
7 godzin w słońcu ale byliśmy na to przygotowani.

7 lipca; Zaplanowane Czerwone Wierchy, więc zaczynamy od wjazdu Polskimi Kolejami Linowymi S.A., czyli słynną kolejką linową na Kasprowy Wierch (1987 m.n.p.m.). Czas oczekiwania do kasy
po bilety ok. 3 godzin. My tylko 15 minut, gdyż zrobiliśmy wcześniej rezerwację. Marsz z Kasprowego Wierchu, przez Goryczkowe Czuby na Kopę Kondracką to masakra. Góra-dół-góra-dół i tak kilka razy tzn. 1987 – 1913 – 1801 – 1910 – 1800 - 1890 – 1863 – 2025. Idziemy grzbietem Tatr Wschodnich, wzdłuż granicy państwowej między Polską i Słowacją. Żadnego cienia. Mamy czasowy poślizg więc przenosimy obiadokolację na g. 17:30.

Na codziennej odprawie o godzinie 20:00 mamy gościa z Warszawy, przedstawiciela z Biura Rzecznika Praw Dziecka. Dokonał kontroli zakwaterowania, wszelkiej dokumentacji związanej z wyjazdem, rozmawiał z dziećmi i opiekunami. Nie miał żadnych zastrzeżeń ani uwag, co potwierdza protokół pokontrolny podpisany również przez kierownika wypoczynku.

8 lipca; Dzień odpoczynku, zabawy oraz zakup pamiątek. Po śniadaniu wypad na Krupówki z tysiącem sklepów, sklepików, straganów – cel - zakup pamiątek. Następnie kierunek luksusowy hotel Mercure Kasprowy z kompleksem otwartych basenów kąpielowych. Przypominam, że mamy 28 – 30oC
w cieniu. Istne szaleństwo! Po obiadokolacji poszliśmy do wesołego miasteczka, a tam wiadomo,
od zwykłej karuzeli łańcuchowej, po coś o nazwie MARS, co przypominało lot na planetę Mars. Usiadłem, zakręcili mną, przeżyłem. Niewiele pamiętam, bo gdy byłem do góry nogami traciłem kontakt z rzeczywistością.

9 lipca; Rano, po śniadaniu wyjazd do Krakowa. W południe jesteśmy na Wawelu. Zwiedziliśmy wszystko; Arsenał i Zbrojownicę, Komnaty Królewskie, Katedrę i Grobowce, Dzwon Zygmunta. Odwiedziliśmy również Smoka Wawelskiego. W drodze na Dworzec PKP, Rynek i Sukiennice. Wieczorem posiłek, zakupy na podróż powrotną i do pociągu. Tym razem już wszyscy śpią.
W Świdwinie byliśmy 10 lipca około godz. 10:00.

Wszystkim uczestnikiem dziękuję za wspólną, moim zdaniem bardzo udaną wycieczkę. Szczególnie dziękuję wychowawcom: Jackowi Niburskiemu, Agacie Wiśniewskiej i Agacie Gontarczuk.

 

Kierownik wypoczynku / trener UKS Avatar Lekowo:

Krzysztof Gancarz